środa, 31 lipca 2013

Nadejszła chwila na pstrąga...

... z piekarnika, czyli najprościej jak się da ;-) Fraszka bardzo lubi ryby. Pamięta, jak w dzieciństwie jeździł "obwoźny sklep rybny", z którego kupowało się okonki, płotki oraz inne ryby. Potem było co niemiara patroszenia, za którym Fraszka nie przepada do dziś, więc wybiera ryby już sprawione.


Pstrąg gościł już na blogu w towarzystwie ziemniaczków i szparagów. Przepis na przygotowanie tej smacznej ryby znajdziecie tutaj.



wtorek, 30 lipca 2013

Niezłe ziółka

Zioła są niezastąpionym i w zasadzie koniecznym składnikiem każdej dobrej kuchni. Fraszka nie wyobraża sobie bez nich gotowania. Jej ulubione zioła to bazylia, mięta, tymianek, rozmaryn oraz szałwia. To ostatnie ziółko można wykorzystać na wiele sposobów, ale chyba najbardziej znane jest masło szałwiowe. W tamtym roku latem, gdy Fraszka dostała doniczkę ze świeżą szałwią od koleżanki, a parmezan przyjechał prosto z Włoch, Kobieta Renesansu zabrała się za robienie "gnudi" - klusek ze szpinakiem, ricottą i parmezanem oraz masłem szałwiowym. PYCHA! Przepis pochodzi oczywiście z ulubionego bloga white plate. W tym roku szałwia rośnie w ogródku u siostry Fraszki, więc "gnudi" też będą :-)

(szałwia)

Bazylię Fraszka dodaje do wszelkich potraw z pomidorów, a czasem po prostu zjada ją na kanapce. Z bazylii można oczywiście zrobić pesto i takie również w tamtym roku Fraszka robiła, gdy uległa urokowi kuchni włoskiej. Przepis na pesto znajdziecie na niezrównanym white plate - pesto z bazylii, oczywiście.

(bazylia)

Lubczyk, to nowość dla Fraszki. Jakieś sugestie? Na pewno w ulubionych blogach kulinarnych jakieś zastosowanie się dla tego ziółka znajdzie ;-)

(lubczyk)

I na koniec mięta. Dodana do wody z cytryną na te upały pomoże ugasić pragnienie swym orzeźwiającym smakiem. Fraszka młodziutką miętę suszy i zamyka w szczelnych słoikach, aby wspomagać się miętową herbatką, gdy dokucza jakiś ból żołądka. Miętę do suszenia należy zrywać, gdy jeszcze nie zakwitła i oczywiście w słoneczne dni.

(mięta)

poniedziałek, 29 lipca 2013

Lekcje tanga na Krakowskim Przedmieściu

Fraszka kocha taniec, od zawsze :-) Przez kilka lat uczyła się tańca towarzyskiego (standard i łacina). Uczyła się też salsy i tanga argentyńskiego. Najbardziej ze wszystkich tańców Fraszka lubi walca angielskiego i właśnie tango argentino. Tango to piękny, zmysłowy taniec. Dość szybko daje się opanować podstawowy ruch i kroki. I już można cieszyć się tym tańcem. W Warszawie jest kilka szkół tanga, a w całej Polsce kilkadziesiąt co najmniej, znajdziecie je w Internecie. Fraszka chodziła do szkoły tanga Złota Milonga.


(kadry z filmów "Wytańczyć marzenia", "Kochaj i Tańcz" i jeszcze jeden, którego tytułu Fraszka nie zna
 - jeśli ktoś zna tytuł, Fraszka będzie wdzięczna, bo z przyjemnością ten film obejrzy)

Aby spróbować czy tango jest dla Was, warto się tego lata wybrać na Krakowskie Przedmieście (niedaleko Placu Zamkowego), gdzie prowadzone są godzinne darmowe lekcje, a po nich milongi, na których zdobyte umiejętności można utrwalać. Akcję zorganizował Skwer (Filia Fabryki Trzciny), a letnie lekcje milongi prowadzi Edyta "Edi" Jaroszewicz w co drugi piątek zawsze o godzinie 20:00. W przypadku złej pogody, lekcje są przenoszone do wnętrza klubu na poziom -1.

Oto harmonogram na najbliższe tygodnie (źródło reporter.pl):

  • 26 lipca - lekcja już się odbyła,
  • 9 sierpnia - jest szansa, że Fraszka wybierze się tam ze znajomymi ;-)
  • 23 sierpnia,
  • 6 września.


niedziela, 28 lipca 2013

Touch of pink flowers

Ponoć najmodniejsze kolory tego lata to biel, czerń i fuksja. Fuksja to taki głęboki róż - to wyjaśnienie dla panów, bo paniom tego wyjaśniać raczej nie trzeba ;-). Fraszka nigdy ślepo nie podążała za modą, jednak w tym sezonie kupiła śliczne spodnie właśnie w tym modnym kolorze. W drogerii znalazła lakier do paznokci też tego koloru. I można powiedzieć, że bywa modna tego lata. A skoro jesteśmy przy temacie różowego koloru, to bardzo dawno temu Fraszka czytała artykuł o perfumach i znakach zodiaku. I z tego artykułu wynikało, że z jej znakiem zodiaku komponują się perfumy o różowym zabarwieniu. Fraszka nie bardzo wierzy w takie sztywne zasady i reguły. Sama lubi perfumy, które bywają w różnych kolorach. Jednak są pewne perfumy z kolorem różowym w nazwie i te rzeczywiście Fraszka uwielbia.

Jednak nie o modzie ten post miał być, ale o fotografii i kwiatach. Fraszka przeglądała ostatnio swoje zdjęcia i to, co rzuciło się jej w oczy, to sporo fotografii kwiatów w różnym odcieniu różowego koloru, do bladego różu, po fuksję właśnie. Zebrała je i oto są... tadam... Miłego oglądania :-)



















sobota, 27 lipca 2013

Tarta z morelami i malinami - bezglutenowa

Miło jest, gdy w niedziele na stole gości domowe ciasto. Osoby na diecie bezglutenowej mają trochę ograniczone pole manewru, bo nie każde ciasto mogą zjeść. Fraszka stosuje uniwersalny przepis na tartę bezglutenową, którą można upiec w zasadzie ze wszystkimi owocami, jakie nam przyjdą do głowy. Tym razem wybór padł na morele i maliny. Fraszka na pewno będzie piekła jeszcze taką tartę ze śliwkami, gruszkami, brzoskwiniami oraz jabłkami. Dokładny przepis na to ciasto znajdziecie tutaj.








czwartek, 25 lipca 2013

"Każdemu wolno kochać, bo się kocha sercem, a każdy je ma"

W ramach akcji Stowarzyszenia "Gwara Warszawska" i Galerii Jabłkowskich Fraszka jakiś czas temu oglądała film "Cafe pod Minogą" w ramach cyklu „Filmy ze starą Warszawą w tle”. W ubiegłą sobotę w ramach tego samego cyklu można było obejrzeć przedwojenny film z 1933 roku „Każdemu wolno kochać”. Fraszka uwielbia przedwojenne filmy i z przyjemnością wybrała się ponownie na Chmielną 21, by wraz z innymi pasjonatami starych filmów wspólnie się bawić.

Jeśli ktoś chciałby obejrzeć film, bo przegapił imprezę, cały można znaleźć bez problemów na Youtube:
https://www.youtube.com/watch?v=CvjvXnHcBAA

Kolejne filmy w ramach tego cyklu odbędą się:
  • 3 sierpnia (sobota) - 21:00 "Epidemia miłości" (2009)
  • 17 sierpnia (sobota) - 21:00 "Szkice Warszawskie" (1970)

"Każdemu wolno kochać" to historia zakazanej miłości biednego muzyka Alojzego Kędziorka i posażnej panny Reni Sagankiewicz, zaręczonej z bogatym ziemianinem Maciejem Baleronem. Renia kocha się w Alojzym, Alojzy w Reni, jednak miłość, choć odwzajemniona, nie przynosi zakochanym szczęścia, gdyż rodzice Reni kategorycznie sprzeciwiają się takiemu związkowi. Córka nie ma do powiedzenia wiele, to nie te czasy, gdy kobiety mogą decydować o sobie i wybierać męża samodzielnie. Alojzy ma przyjaciela Hipka (kapitalna gra Adolfa Dymszy), który ratuje go z kolejnych tarapatów: "przegania" komornika, załatwia zaproszenie na przyjęcie zaręczynowe Reni, w końcu sprzedaje jego piosenkę, która staje się przebojem i przynosi upragnione pieniądze. Alojzy to typowy artysta, żyje marzeniami, uczuciami i swoją muzyką, gdyby nie Hipek, nie udałoby mu się zdobyć ręki ukochanej i przychylności jej rodziców. Muzyk wciąż popada w tarapaty, tzn. w finansowych już jest, bo ma na głowie komornika, a przydarza mu się rzecz absurdalna, gdy podążając za ukochaną na wieś, trafia do szpitala psychiatrycznego w Wygłupinie, jako jego pacjent.

W tym czasie w Warszawie Hipek wraz z pokojówką Lodzią (Mira Zimińska) państwa Sagankiewiczów "rozkręcają biznes". Hiperk sprzedał piosenkę Kędziorka do teatru i został uznany za jej twórcę, Lodzia sprzedaje słodkości widzom, którzy przybywają na teatralne rewie, przy czym świetnie się bawią, a widzowie filmu wraz z nimi. Muzykowi Alojzemu, gdy dowiaduje się, że jego piosenka stała się znanym szlagierem, udaje się uciec ze szpitala i przybyć na przedstawienie, na którym na być ujawniony autor i kompozytor piosenki "Każdemu wolno kochać". Wszystko oczywiście kończy się jak najlepiej dla zakochanych, rodzice Reni w końcu zgadzają się na Alojzego, jako godnego, bo już bogatego, męża dla ich córki.


Niekwestionowaną wartością filmu jest kapitalna gra Adolfa Dymszy i Miry Zimińskiej. Warto wsłuchać się także w język aktorów - "warsiaski klimacik" słychać zwłaszcza w mowie Hipka. Takie teksty jak: "gdyby mistrzunio nie był taki frajer, to już by dawno się tam wtranżolił", "brak elementarnego wychowani połączone z chamstwem", "coś ty powiedział, ty łachudro w dziąsło szarpana" i wiele, wiele innych. Z nieukrywaną radością Fraszka zauważyła, że każda osoba oglądająca ten film miała cały czas uśmiech na twarzy.

Po projekcji filmu przeprowadzony został konkurs: pokazane zostały 3 sceny i trzeba było przypomnieć sobie, co w tych scenach mówili aktorzy. Po rozstrzygnięciu konkursu zagrała warszawska kapela, do muzyki której można było zatańczyć, do czego zachęcali organizatorzy wszystkich obecnych :-)

wtorek, 23 lipca 2013

"Hotel Marigold" - film na wskroś pozytywny

Fraszka bardzo lubi filmy podnoszące na duchu, pozytywne po prostu. Jest takich wiele. Ostatnio oglądała zabawny, wzruszający i poruszający film. "Hotel Marigold" to historia grupki przypadkowych osób, którzy w jesieni życia, z różnych powodów, postanawiają przenieść się do Indii, do "domu spokojnej starości" o nazwie Hotel Marigold. Wśród tych osób znajduje się sędzia, który zakończył karierę (Tom Wilkinson), emerytowana gosposia na wózku inwalidzkim, prowadzącą domy bogatych ludzi (Maggie Smith), wdowa, szukająca bogatego wdowca (grana przez Celia Imrie), niedobrane małżeństwo, on energiczny optymista, ona zrzędząca histeryczka (Penelope Wilton i Ronald Pickup) oraz starsza pani, która niedawno straciła męża (Judi Dench) i staruszek z niezwykłym poczuciem humoru (Bill Nighy). Już te nazwiska powinny niejednego kinomana przykuć do ekranu. Trzeba przyznać, ze gra aktorów w tym filmie jest wyśmienita. To Fraszka właśnie lubi w kinie brytyjskim najbardziej :-)


Grupa brytyjskich emerytów myśli, że trafi do przyjemnego miejsca, gdzie w spokoju spędzi ostatnie lata swojego życia. Jednak spokoju nie dane jest im zaznać, a to za sprawą energicznego młodego właściciela hotelu, który nie do końca radzi sobie z tym przedsięwzięciem. Ma marzenia i plany co do hotelu, ale nie potrafi przekonać do nich ani swojej dziewczyny, ani tym bardziej swojej matki.

Starsi ludzie czują się zawiedzeni tym, co ukazuje się ich oczom po przyjeździe do hotelu. Nic nie przypomina egotycznego cudu z reklamowego folderu. Indie są hałaśliwe, brudne i biedne. Widzą je tak, Ci, którzy chcą je takimi widzieć. Jednocześnie są barwne, radosne i pełne nadziei, dla tych, którzy "chwytają dzień" i przystosowują się do panujących tam warunków.

W każdym z hotelowych gości, dokonuje się przemiana. I jest to zmiana na lepsze. Sędzia odnajduje dawnego kochanka i odzyskuje spokój, gdy całe życie zamartwiał się, że złamał wiele lat temu młodemu chłopcu życie. Zrzędliwa staruszka na wózku, dostrzega, że sama będąc w potrzebie może jeszcze pomóc innym i co ważniejsze, sprawia jej to radość. Małżeństwo rozpada się z korzyścią dla obojga małżonków. Wdowa znajduje pracę, która ją  bardzo cieszy, bo nigdy pracować nie było jej dane. Straszy pan poszukujący miłości, w końcu ją odnajduje, a polująca na bogatego męża kobieta, choć nie udaje jej się go znaleźć, nie traci nadziei, a chwilowa porażka w tej materii uczy ją pokory. Do tego cały czas jesteśmy świadkami romansu młodego właściciela hotelu i jego pięknej dziewczyny oraz braku aprobaty dla tego związku matki młodego Hindusa.

W tym filmie jest radość i smutek, jest porażka i nadzieja, jest nowa miłość i śmierć. Jest wszystko, co może i mieści w sobie życie człowieka. A przy tym, nawet jeśli zahacza o banał, to jest pokrzepiający i bardzo optymistyczny. Ponadto "odkrywa" prawdę, którą tak łatwo przeoczyć, gdy dopadają nas problemy, cierpienie czy trudności, że życie zawsze toczy się tu i teraz, i należy czerpać z niego pełną garścią, cieszyć się tym, co mamy, bo dopóki istniejemy, możemy wszystko. Nawet w jesieni życia można na nowo odkryć radość z pracy, miłości i przyjaźni.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Koktajl malinowo-bananowy

O tym, że maliny są smaczne i zdrowe nikogo nie trzeba przekonywać. Każdy z nas na pewno pił herbatę z sokiem malinowym, kiedy był przeziębiony. Na przygotowanie soku malinowego mamy jeszcze czas, bo maliny są dostępne dość długo latem. Za to teraz najlepiej jest zajadać je świeże (100 gram malin to tylko 47 kcal), bez żadnych dodatków lub przygotowywać z nich pyszne koktajle. 


Fraszka zawsze taki koktajl przygotowuje na oko: spora garść malin, do tego średniej wielkości dojrzały banan, jeden kubeczek jogurtu naturalnego i jedna łyżeczka miodu. Wszystko to miksujemy i gotowe :-)


100 gram malin zawiera:
  • 85,0 g wody,
  • 0,3 g tłuszczy,
  • 1,3 g białka
  • 8,1 g węglowodanów,
  • 6,7 g błonnika,
  • 0,02 mg witaminy B1,
  • 0,05 mg witaminy B2,
  • 0,09 mg witaminy B6,
  • 25 mg witaminy C,
  • 0,0073 mg karotenu,
  • 3,0 mg sodu,
  • 170,0 mg potasu,
  • 30,0 mg magnezu,
  • 40,0 mg wapnia,
  • 44,0 mg fosforu,
  • 1,0 mg żelaza.


niedziela, 21 lipca 2013

Tęsknota... za Bieszczadami

Być znów na szlaku, wędrować, męczyć się, aby na szczycie doświadczyć uczucia satysfakcji, sięgnąć wzrokiem po sam horyzont, cieszyć oczy zielenią. Piękno gór zawsze na Fraszkę działa ożywczo, bo i jak nie zachwycać się takimi widokami. Tam w górze człowiek dystansuje się do tego, co pozostawił w dole. Takie doświadczenie jest bezcenne. Ech... chyba w tym roku Fraszce nie uda się być w Bieszczadach, a bardzo, bardzo by chciała tam spędzić choćby weekend. 

Zdjęcia są z 2010 roku. To szlak z Wołosatego na Tarnicę i zejście z Tarnicy do Ustrzyk. Na zdjęciach jeszcze piękna pogoda, ale zejście z Tarnicy było już w okropnej burzy. Na szczęście nikomu wtedy nic się nie stało, ale było groźnie. Za to w Cisnej, gdzie Fraszka się zatrzymała, tego dnia nie było ani kropelki deszczu. Góry bywają groźne, trzeba mieć wobec nich wiele pokory i zawsze zachować rozsądek.






piątek, 19 lipca 2013

Prosty obiad - sznycle cielęce z bobem, a na deser - tarta z malinami

Sezonowe warzywa i owoce pozwalają smacznie i zdrowo jadać. Ich zaletą jest także krótki czas przygotowania, młode warzywa gotują się szybciej. Fraszka prezentuje przepis na szybki i prosty weekendowy obiad. Bób o tej porze roku można kupić w zasadzie na każdym rogu ulicy naszej pięknej stolicy. Na każdym wiejskim targu także bez problemu można zapewne go dostać. Zamiast sznycli cielęcych można tak samo przygotować pieczone sznycle z indyka.


Składniki (dla 2 osób):
  • 2 sznycle cielęce,
  • 0,5 kg bobu,
  • 6 młodych ziemniaków,
  • 2 łyżki oliwy do smażenia mięsa,
  • 1 łyżka masła do uduszenia bobu.
Marynata do mięsa:
  • 2 łyżeczki musztardy,
  • 1 łyżeczka miodu,
  • 2 łyżki oliwy,
  • ulubione zioła,
  • sól, pieprz,
Przygotowanie:
Mięso umyć, wysuszyć papierowym ręcznikiem. Składniki marynaty wymieszać w misce. Sznycle posmarować z obu stron marynatą i wstawić do lodówki na 2 godziny. Bób umyć i gotować w osolonej wodzie do miękkości (wystarcza mniej więcej pół godziny). W tym czasie obrać ziemniaki i ugotować na parze lub w wodzie. Młode ziemniaczki gotują się bardzo szybko, wystarcza na to jakieś 20 minut. Ugotowany bób odsączyć na sicie, przelać zimną wodą i odstawić do wystygnięcia i następnie obrać go z łupin. Mięso wyjąć z marynaty, jeśli jej trochę zostanie na mięsie, to nic nie szkodzi. Na rozgrzaną patelnię wlać 2 łyżki oliwy i obsmażyć sznycle z dwóch stron na dużym ogniu. Następnie zmniejszyć ogień i przykryć patelnię przykrywką, smażyć mięso do miękkości z obu stron, co jakiś czas przewracając i sprawdzając sznycle, aby się nie przypaliły. Na rozgrzanej patelni lub w rondelku roztopić łyżkę masła, wrzucić na to bób, dodać odrobinę soli i pieprzu do smaku, a także ulubionych ziół i dusić przez 5 minut. Wszystko podawać ciepłe. Smacznego.


A na deser Fraszka proponuje tartę z malinami, na którą przepis znajduje się już na blogu, z tym, że była to tarta z truskawkami.Czyli wszystko robimy, jak w tamtym przepisie, a zamiast truskawek dodajemy maliny. Smakuje wspaniale.


Smacznego weekendu :-)

czwartek, 18 lipca 2013

Sałatka z rukoli

Rukola ma cierpkawo-gorzkawy, wyrafinowany smak, który Fraszka uwielbia. Świetnie nadaje się do kanapek zamiast sałaty. Ale najlepiej smakuje w tej sałatce, którą Fraszka robiła już niezliczoną ilość razy, z różnym doborem składników, w zależności, co tam się w lodówce znalazło ;-)


Składniki (porcja dla 2 osób):
  • spora garść rukoli (2 razy tyle, ile na zdjęciu poniżej),
  • pół ogórka,
  • pomidor,
  • 2 łyżeczki kaparów,
  • 1/4 cebuli,
  • 2 łyżki oliwek,
  • 2 jajka,
  • 2 łyżki oliwy,
  • sól, pieprz,


Wykonanie:
Jajka ugotować na twardo. Rukolę umyć, odsączyć. Pomidora umyć i pokroić w kostkę. Ogórka umyć, obrać i pokroić w kostkę. Oliwki przekroić na pół, cebulkę pokroić w kostkę. Wszystkie składniki wymieszać z oliwą, dodać sól i pieprz do smaku. Jajka pokroić w ćwiartki. Sałatkę wyłożyć na tależ, na wierzch ułożyć ćwiartki jajka. Gotowe. Smacznego.



środa, 17 lipca 2013

Święto Francji na ul. Francuskiej

Warszawa dostarcza bardzo wielu atrakcji, zwłaszcza teraz latem. Można oglądać filmy pod chmurką, wybrać się na jeden z wielu organizowanych spacerów po ulicach stolicy, posłuchać muzyki, nauczyć się gotować lub tańczyć. Możliwości jest tak wiele, że dla Kobiety Renesansu, która interesuje się wieloma rzeczami, brakuje czasu i musiałaby się chyba sklonować, aby być w kilku miejscach jednocześnie.

Informacje o interesujących wydarzeniach w stolicy Fraszka znajduje oczywiście w Internecie. Pierwszym miejscem, gdzie zagląda jest oficjalna strona stolicy: http://www.kulturalna.warszawa.pl/, kolejna to http://reporter.pl/. Macie pewnie swoje ulubione miejsca, gdzie wyszukujecie takie informacje, podzielcie się, Fraszka z przyjemnością je pozna.

W ubiegłą niedzielę (14.07) Fraszka wybrała się na Saską Kępę na Święto Francji na ulicy Francuskiej.

(dominujące kolory na ulicy Francuskiej)

(Organizator Imprezy - Francuska Izba Przemysłowo-Handlowa)

(dzieciaki malowały budki dla ptaków, każdy taką przez siebie pomalowaną budkę mógł zabrać do domu)

(Oj... wielkolud! Nie, to przesympatyczni "szczudlarze" rozdający program imprezy)

(lawenda - składnik wielu nie tylko francuskich kosmetyków)

(coś dla ciała - wino)

(coś dla ciała - francuskie naleśniki z mąki gryczanej)

(można było posłuchać francuskich piosenek, a także podszkolić język francuski, mimo, że to wakacje)

(każdy kto zgłodniał, mógł posilić się w jednej z wielu restauracji znajdujących się na ul. Francuskiej...)

(... lub wypić kawę i zjeść ciacho z Agnieszką Osiecką - dobrym duchem Saskiej Kępy)

(parasolki, parasolki, ach... jak kolorowo, jak bajkowo)

(i na koniec jakaż niespodzianka - pisarka Małgorzata Gutowska-Adamczyk podpisywała swoją najnowszą książkę "Podróż do miasta świateł", Fraszka otrzymała autograf i pogawędziła o przeczytanych książkach autorki, o książkach możecie poczytać na blogu Fraszka & Books)