Być znów na szlaku, wędrować, męczyć się, aby na szczycie doświadczyć uczucia satysfakcji, sięgnąć wzrokiem po sam horyzont, cieszyć oczy zielenią. Piękno gór zawsze na Fraszkę działa ożywczo, bo i jak nie zachwycać się takimi widokami. Tam w górze człowiek dystansuje się do tego, co pozostawił w dole. Takie doświadczenie jest bezcenne. Ech... chyba w tym roku Fraszce nie uda się być w Bieszczadach, a bardzo, bardzo by chciała tam spędzić choćby weekend.
Zdjęcia są z 2010 roku. To szlak z Wołosatego na Tarnicę i zejście z Tarnicy do Ustrzyk. Na zdjęciach jeszcze piękna pogoda, ale zejście z Tarnicy było już w okropnej burzy. Na szczęście nikomu wtedy nic się nie stało, ale było groźnie. Za to w Cisnej, gdzie Fraszka się zatrzymała, tego dnia nie było ani kropelki deszczu. Góry bywają groźne, trzeba mieć wobec nich wiele pokory i zawsze zachować rozsądek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz