poniedziałek, 15 lipca 2013

"Dziewczyna z lilią" - film inny niż wszystkie

"Dziewczyna z lilią" to nie romantyczna komedia, choć o miłości jest także. Głównego bohatera Colina poznajemy przy śniadaniu, które serwuje mu Nicolas - jego prawnik, przyjaciel, osobisty kucharz i asystent w jednej osobie. Colin jest wynalazcą, bogatym, co nie jest bez znaczenia dla jego "przyjaciela" Chicka. Od owego pamiętnego śniadania, życie Colina zmieni się w kierunku, jakiego ani sobie nie życzył, ani nie przewidział. Chick opowiada o swojej zbliżającej się randce, a Colin usłyszawszy to, oświadcza, że także chce poznać dziewczynę. Razem z Nicolasem i Chickiem wybierają się na tańce, gdzie Colin poznaje piękną Cloe. Colin i Cloe zakochują się w sobie i wkrótce biorą ślub. Podczas podróży poślubnej Cloe zaczyna źle się czuć. Po powrocie do domu, okazuje się, że jest chora. Ma w płucach lilię, która rozrasta się i zagraża życiu dziewczyny. Co stanie się z dostatnim życiem Colina? Czy Cloe wyzdrowieje? Czy ich wspólna miłość przetrwa? Czy przyjaciele zostaną? Na te wszystkie pytania znajdziecie odpowiedź, gdy wybierzecie się na ten film do kina, najlepiej małego, jak Fraszka, która obejrzała ten film w Kinie Kultura (Rejs) na Krakowskim Przedmieściu.


Fraszka przejrzała kilka recenzji tego filmu i wszystkie skupiły się na niekonwencjonalnym, surrealistycznym sposobie pokazania fabuły. Owszem jest inny niż wszystko, co do tej pory Fraszka widziała. W filmie "Anna Karenina" były małe zaczątki takiego stylu. W "Dziewczynie z lilią" można poczuć się, jak na ożywionym obrazie Salwadora Dali: sprzęty żyją własnym życiem, jak np. uciekający dzwonek do drzwi, pianino serwujące drinki, ożywione buty Colina, zdradzające własny charakter, ciągle zmieniająca się sceneria, itp. Owszem nie jest to proste w odbiorze kino, ale ogrom szczegółów, wcale nie przeszkadza zobaczyć o czym opowiada ten film.

Nikt, w przeczytanych przez Fraszkę recenzji, nie wspomniał o czym jest tak naprawdę ten film. A jest to jedna wielka metafora współczesnego życia. Metafora rozciągnięta na wiele aspektów współczesnego życia. Dotyka takich tematów jak: miłość, przyjaźń, konsumpcjonizm, kapitalizm, kościół, służba zdrowia, praca, bezrobocie, choroba, umieranie, uzależnienia, pseudoprzyjaźń, porzucenie, wykorzystywanie, ślub, a raczej jego farsa. Znalazłaby się pewnie jeszcze więcej. To nie jest łatwy i przyjemny film w odbiorze, wbija w fotel i każe przemyśleć kilka spraw. Wprowadza też w stan przygnębienia, gdyż jedyną pozytywną postacią tego obrazu jest Nicolas i jego wierna przyjaźń. Wszystkie inne wartości nie ostają się: Colin zdradza chorą Cloe, Chick okrada Colina, lekarz Cloe wykazuje odrobinę przyzwoitości i oddaje część pieniędzy Colinowi, gdyż pomylił się w diagnozie, ale nie bierze odpowiedzialności za swoje błędne decyzje, kościół odwraca się od Colina, który nie ma pieniędzy na mszę. I tylko Nicolas pozostaje wierny przyjaźni i wspiera Colina i Cloe do końca dni Cloe, mino, że Colin odprawia Nicolasa, bo już go na niego nie stać. W tym świecie rządzi pieniądz. Człowiek jest tylko małą śrubką, którą w machinie kapitalizmu można i trzeba zastąpić nową, gdy poprzednia się zużyje.

Owszem, jest to film inny niż wszystkie za sprawą obrazu, jakim operuje, ale jednocześnie jest to film o tym, o czym ludzkość rozmyśla od zawsze, o sile miłości, przyjaźni, o granicach, których przekroczenie zabija w nas człowieczeństwo, o absurdach, które towarzyszą nam każdego dnia w każdej epoce i zapewne będą z nami do końca świata. Fraszka poleca ten film każdemu, i choć wprawia w zadumę, a nawet lekkie przygnębienie, to jednak od czasu do czasu warto i takich uczuć doświadczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz