Lubię chrzan. Jadam go dość często. Lubię nim posmarować wędlinę na kanapce. I lubię to ostre uderzenie do nosa. Ostatnio kupiłam chrzan, ten sam co zawsze, ale nie miał w sobie nic a nic ostrości. I olśniło mnie. Przecież w moim ogrodzie rośnie chrzan. Używamy go do ogórków kiszonych. Zamiast, więc kupować kolejny, wątpliwej jakość skelpowy chrzan, postanowiłam go zrobić samodzielnie. Wykopałam chrzan z ogrodu, umyłam i obrałam. Znalazłam świetny przepis na blogu Ania gotuje. I do dzieła!
Uwaga! Podczas obierania i obrówki chrzanu - ja rozdrabniałam go partiami w malakserze, wydziela się bardzo ostry aromat, który bardzo podrażnia nos, gardło i oczy. Otworzyłam okno, właczyłam wentylator kuchenny i drzwi na dwór, aby był przewiew powietrza, ale i tak momentami zapach zapierał dech w piersiach i wyciskał łzy. To akurat świetne przeczyszczenie, ale nie nachylaj się nad miską z gotowym chrzanem, bo jest naprawdę ostro!
Składniki na 3 małe słoiczki:
- około 300 g chrzanu - kilka świeżych korzeni,
- 3 łyżki octu jabłkowego* lub soku z cytryny - ja użyłam soku z cytryny,
- od 4 do 5 łyżek wrzącej wody,
- 1 łyżeczka cukru,
- 1/2 łyżeczki soli.
* z octem jabłkowym chrzan dłużej zachowa świeżość w lodówce, bez pasteryzowania. Chciałam, aby mój chrzan był dobry dłużej, więc pasteryzowałam go przez 15 minut.
Wykonanie:
Chrzan umyć, obrać ze skórki i pokroić na małe kawałeczki, jeśli chcemy go rozdrabniać blenderem lub w malakserze. Jeśli będziemy go trzeć na tarce na małych oczkach, to oczywiście duży kawalek lepiej nam będzie się trzymało w ręku. Rozdrobniony na pakę chrzan przełożyć do miski, dodać cukier, sól i sok z cytryny oraz wrzącą wodę. Wszytsko dokładnie wymieszać i wkładać do sloiczków wyparzonych i osuszonych, zakręcić. Nastepnie pasteryzować przez 15 minut.