wtorek, 30 kwietnia 2013

Nie kochać w taką noc to grzech...

Fraszka o słabości do starych filmów już pisała na tym blogu. Tym razem z nieskrywaną przyjemnością obejrzała film "Ada! To nie wypada" z 1936 roku. (Więcej o filmie tj. aktorzy, słowa piosenek, na stronie:
http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/22461) A tytuł posta "Nie kochać w taką noc to grzech", to tytuł jednej z piosenek z tego filmu:



Ada, sprawczyni niejednej psoty i jeszcze większej liczby figli, przyspaża swojemu papci wiele kłopotów. Papcio (Antoni Fertner) kocha jedynaczkę, ale ma jej już serdecznie dość, więc planuje jej zamążpójście. Wybrankiem ma być hrabia Fred Orzelski, którego Ada jeszcze nie zna. Jednocześnie wysyła nieznośną córkę do szkoły z internatem dla hrabianek, aby tam nabrania dobrych manier i ogłady.

Fred nie zdradza nadmiernego zapału do żeniaczki i na zwiady do internatu wysyła swego ojca. Ada widząć podstarzałego amanta zachowuje się okropnie, wyrzuca kwiaty, objada się czekoladkami i ucieka sprzed oblicza zatrworzonego ojca przyszłego pana młodego.

Ada wykazuje się niezwykłym talentem do muzyki i śpiewu, dzięki czemu szybko staje się pupilką nauczyciela od muzyki, niejakiego Bemola kompozytora operetkowego. Z zapałem ćwiczą więc wszystkie jego kompozycje, Ada bardzo chciałabym obejrzeć tę operetkę w teatrze. Z pomocą przychodzi znajomy Bemola, który odprowadza panienkę do hotelu do niby chorego ojca, a w rzeczywistości do teatru. Na miejscu okazuje się, że primadonna, która miała zagrać główną rolę, zaniemogła i Ada, znająca wszystkie partie, ma ją zastąpić. Oczywiście wypada świetnie. Na sali w jednej z lóż znjaduje się Fred z przyjaciółmi i z miejsca zakochuje się w pięknej młodej śpiewaczce. Gdy nie może dostać się do jej garderoby, aby złożyć gratulacje, porywa dziewczynę sprzed teatralnych drzwi i uwozi na bal. Tam młodzi zakochują się w sobie.

W tym czasie ojciec Freda depeszuje do ojca Ady, że małżeństwo nie dojdzie do skutku. Zaniepokojony Antoni Fertner przyjeżdża do Freda, aby wyjaśnić całe zamieszanie. Fred zaprasza Antoniego do teatru, gdzie chce mu pokazać śpiewaczkę, w której się zakochał, aby udobruchać przyjaciela swego ojca. Ada również udaje się do teatru, gdyż kolejnego wieczoru musi zastąpić wciąż niedomagającą primadonnę. Ojciec Freda także zmierza za Adą, którą śledził wpost do teatru, gdzie podaje się za prasę. Jak łatwo się domyślić całe towarzystwo spotyka się w tearze, gdzie wszystko się wyjaśnia i szczęśliwie kończy.

Rolę Ady grała Loda Niemirzanka, Freda - zagrał rewelacyjny Aleksander Żabczyński, primadonną była niezrównana Mira Zimińska.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Imagine

Wyobraźnia ludzka nie zna granic - tak się zwykło mawiać! Ale jak to powiedzenie zastosować do osób niewidomych, czy niesłyszących, albo takich, które nigdy nie chodziły i nie biegały na własnych nogach?
Film IMAGINE próbuje wskazać, jak tego dokonać i wbrew pozorom, te wskazówki są cenne nie tylko dla osób niewidomych, ale także dla osób, które patrzą, ale nie widzą.



Imagine to historia niewidomego nauczyciela Iana, który przyjeżdża do ośrodka dla osób niewidomych. Jego zadaniem jest nauka wychowanków ośrodka, głównie dzieci, radzenia sobie z własnymi ograniczeniami. Pokazuje im swoją autorską metodę echolokacji, jak umiejscowiać w przestrzeni obiekty i jak unikać zderzania się z nimi. Zamknięte za klasztornym murem dzieci, a zwłaszcza dorosła już kobieta Eva, która schroniła się tu przed światem i własną niepełnosprawnością, są stęsknione kontaktu z realnym światem.  Choć metoda Iana nie jest idealna, świadczą o tym liczne rany na ciele nauczyciela, to właśnie Ian otworzył swoich wychowanków na nowe doświadczenia, a przede wszystkim pozwolił im uwierzyć, że mogą więcej niż im się wydaje. Potrzebna jest do tego wiara i wyobraźnia. I choć ostatecznie kontrowersyjny nauczyciel zostaje wydalony z ośrodka, widzowie mają przekonanie, że zarządzający nim ludzie nie robią wszystkiego, co mogliby zrobić dla osób niewidomych.

Film jest piękny, za sprawą pełni lata w urokliwej Lizbonie. Również dzięki pokazaniu wąskich uliczek, kawiarenek przycupniętych tuż na rogu uliczki, którą pod górę pnie się tramwaj oraz towarzyszącej temu wszystkiemu muzyce. Docenia się te krajobrazy zwłaszcza po tak długiej zimie i chciało by się w magiczny sposób tam znaleźć. Tyle, że temat poruszany w filmie, nie jest już taki lekki i przyjemny. W codziennym życiu uciekamy od trudnych pytań, a tym bardziej od tematów, które zwykło się uważać za tabu: niepełnosprawność, śmierć, choroba. Na szczęście reżyser ten trudny temat potrafił pokazać i zabawnie i poważnie, dzięki czemu widz wychodzi z filmu z uczuciem prawdziwego katharsis. Z jednej strony jest głęboko wzruszony światem osób niewidomych, którego doświadczył w małej dawce, ale jednak doświadczył - lęk o bohaterów spacerujących nabrzeżem był jak najbardziej autentyczny. Z drugiej strony opuszcza kinową salę z poczuciem głębokiej ulgi, że on ten świat może oglądać - może zwać się szczęściarzem i tym bardziej docenić jego uroki. Wychodzi się z kina wręcz z postanowieniem smakowania życia w pełni i pełnymi garściami - tak było w przypadku Fraszki.

Fraszka gorąco poleca ten film każdemu.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Chocolate - my love

Fraszka pała do czekolady miłością wierną i niezmienną od lat. Wczasach jej dzieciństwa czekolada była na kartki (kto to jeszcze pamięta?), a do tego jej smak daleko odbiegał od doskonałości.

Dziś, kiedy na wyciągnięcie ręki mamy obfitość wszelkich smakołyków, Fraszka wybiera czekoladę gorzką i ma do zaproponowania wspaniały wypiek z ulubionego bloga white plateciasto czekoladowe Sophie Dahl: http://whiteplate.blogspot.com/2011/07/ciasto-czekoladowe-sophie-dahl.html

Niech nikogo nie przerazi ilość czekolady, są to aż 3 tabliczki gorzkiej po 100g :-), ale cóż to za uczta.
Przygotowanie ciasta jest łatwe i szybkie, nie może się nie udać. Fraszka piekła je już kilka razy, czasem na wielkie okazje, a czasem bez okazji, ot tak, żeby celebować życie i miłość do czekolady.

I ważna wiadomość dla osób na diecie bezglutenowej, to ciasto jest bez mąki :-)





Niestety Fraszka zapomniała od razu zrobić zdjęcie upieczonego ciasta, a potem... no cóż, zostały już tylko okruszki. Spróbujcie je upiec. Zakochacie się w nim, jak Fraszka. Smacznego :-)

Ciasto to było robione przez Fraszkę jeszcze wiele razy i tutaj znajduje się jego zdjęcie :-)